Loading...
Dariusz Kamys

Dariusz Kamys

Nie jesteśmy agencją aktorską nie pośredniczymy w kontaktach z aktorami. 

Wołają go Kamol.
Zaczynał w 1984 roku, w kabarecie POTEM. W 1999, kiedy zespół zakończył swoją działalność,
Kamol założył z Grześkiem Halamą kabaret HiFi – zespół po trzyletniej działalności rozwiązał się.
Kamol znany z chorobliwego przywiązania do sceny, założył kolejny – HRABI. Dariusz Kamys jest motorem i liderem kabaretu.
Silny psychicznie, niczego się nie boi, porażek też. Autor, pomysłodawca serialu improwizowanego „Spadkobiercy”.

Inni o nim:
Wszechstronny mechanizm napędowy. Założyciel, tekściarz, aktor względnie lider takich formacji, jak Potem, Ciach, Hi-Fi, a obecnie Hrabi.
Jego średnia pomysłów na minutę należy do najwyższych w kraju i w Wytwórni. Rekordzista Europy w nie zmontowanych materiałach.
Najbłyskotliwszy leń Ziemi (Lubuskiej).

Miłość.
To Agnieszka. Wiem, że po świecie chodzi jeszcze wiele takich miłości, ale dla mnie tylko ta jedna, i Paulinka (córka) i Stasiek (syn).

Muzyka.
O muzyce mógłbym długo. Przechodziłem różne fascynacje. Jako licealne pacholę namiętnie słuchałem rocka progresywnego i okolic:
Genesis (szczególnie z Peterem Gabrielem), King Crimson, United Kingdom, Yes, Emerson, Lake and Palmer, Mike Oldfield. Był czas muzyki elektronicznej:
Tangerine Dream, J.M Jarre, Klaus Schulze. Na studiach odkryłem Kaczmarskiego i Gintrowskiego. Całkowicie odjechałem po odkryciu Toma Waitsa itd.,itd.
Dziś ciągnę wiele srok za ogon. Słucham muzyki w zależności od humoru. Może to być Rage Against The Machine, może być też Shade czy kochany Peter Gabriel.
Nie pogardzę muzyką poważną. Cieszy mnie muzyka operowa, chociaż bardziej konkretne ulubione arie, niż całe opery. Jazz, a jakże! Może oprócz odjechanego Free.
Przyznam się, że nigdy nie mogłem zaskoczyć „szant” ….czy „szantów”? Żadnego z tych. Rozumiem, że mogą się podobać, ale kiedy słucham nie ciągnie mnie,
żeby stawiać foka na maszt. Za sprawą Aśki moje ucho zachłysnęło się zespołem Mars Volta – mniam! Słucham i mlaszczę z zadowolenia,
szczególnie słuchając płyty „Frances The Mute”. Ostre, zakręcone granie i hiszpański śpiew. Apropose ostrego grania, ukochałem zespół nasz, krajowy,
znam ich osobiście – Terminal. Metalowe brzmienie ożenione z rockiem progresywnym. A jak zagrane! Dobrze wam radzę – zainteresujcie się.
Ostatnio lubię też słuchać mojej córki. Ma 5 lat i śpiewa prawie wszystko i o wszystkim. Takie dzieciołkowe wyśpiewywanie o codziennych sprawach z jej życia.
Nieskrępowane żadnym metrum rytmicznym i linią melodyczną. Coś pięknego.
Sam też próbuję się muzycznie z różnym skutkiem realizować. Gram na harmonijce ustnej, lub jak to mówią niezorientowani w temacie – na organkach.
Lubię poklepać w bębny typu jamba, kongi, a jak nie mam pod ręką w blat stołu. Śpiewać nie bardzo umiem, ale też lubię.

Sport.
Interesuję się sportem. Lubię pooglądać i pouprawiać. Oglądać prawie wszystko oprócz curlingu. Jeśli trafię na Eurosporcie to przełączam.
Godzinami mogę patrzeć na tenis i wyobrażać sobie, że kiedyś też tak będę grał, lubię patrzeć na boks i cieszyć się, że nie muszę w ten sposób zarabiać na życie.
Kiedyś próbowałem boksować, ale okazało się, że strasznie męczy i boli. Podnoszą mi ciśnie nie wyścigi F1.
Z podziwem i z platonicznym zakochaniem obserwuję Justynę Kowalczyk. Skoki narciarskie i Małysz też potrafią mnie przykuć do telewizora.
Z ciekawością pogapię się na piłki wszelkiego rodzaju, zwłaszcza na te gdzie nasi dają rade. Pływanie, speedway….no wszystko oprócz curlingu.
Curlingu nie kumam. Co do pouprawiania: jeżdżę na nartach. Dzięki nim łatwiej znoszę zimę, za którą nie przepadam, gdyż jestem stworzeniem ciepłolubnym.
Jak już zasugerowałem – gram w tenisa, od trzech lat i kiedyś dołożę Lopezowi.
Jazda rowerem kręciła mnie tylko przez rok, ale czuję, że coś w tym jest i jeszcze wsiądę.
Mam w ogrodzie podwieszony worek do boksowania… i to właściwie tyle co do uprawiania boksu.

Zwierzęta.
Lubię psy. To nie musi być jakaś konkretna rasa. To nie jest ważne. Pies to jest pies.
Nikt tak nie potrafi bezinteresownie cieszyć się z powrotu pana. Jak to to macha ogonem wprawiając w balans cały tyłek.
Moja ś.p. Kropka (rasy – owczarek lubuski) aż posikiwała z radości. Czy ktoś tak się kiedyś cieszył na Wasz widok? Pies jest w porządku.
A jeszcze kiedy jest szczeniakiem? Toż to sama radość. Powiem Wam, że bardzo lubię szczeniaczkowy zapach, ten z mordki.
Nie to, żebym od razu kupiłtaki odświeżacz do ust, ale lubię.
Ciekawi mnie też goryl górski.

Kabaret.
To przede wszystkim pasja. Tak się szczęśliwie złożyło dzięki Bogu, że też źródło utrzymania. Zarabiam na życie bawiąc się i bawiąc innych.
Nieźle co? Oprócz Kabaretu Hrabi moją pasję dzielę jeszcze na serial improwizowany „Spadkobiercy” ,
który z kameralnej imprezy klubowej przekształcił się w program telewizyjny. I Teatr Wielki w Cigacicach, który ma wymiar lokalny, środowiskowy.
Razem z mieszkańcami wsi, w której mieszkam wystawiliśmy pięć przedstawień. Zarazili się i są już od kabaretu uzależnieni, a ja jestem ich „dealerem”.

Kulinaria.
Lubię jeść i gotować. Gotowanie sprawia mi przyjemność. Moim bliskim często też. Mam parę numerów popisowych np. Żeberka na słodko – pycha!
Żeby Was zaintrygować dodam, że z dżemem brzoskwiniowym. Jakby ktoś chciał spróbować, mogę przepis przesłać na priv. Kiedy byłem jeszcze młody i głupi uważałem,
że grill to wynalazek drobnomieszczański. Ale się nawróciłem. Taki łosoś to z grilla najlepiej smakuje. Lubię kiedy przyjmuję latem gości.
Wcześniej pekluję różne mięsa w różnych marynatach, a później z piwem w dłoni smażę to radośnie na ruszcie.
Obżeram się niemiłosiernie i ciężko wzdychając próbuję zasnąć.

źródło: hrabi.pl

Na deskach teatru WojArt zagrał w:

Zobacz profil WojArt na Instagram Zobacz profil WojArt na Instagram